- Gdzie masz ubrania? - spojrzał na mnie od góry do dołu, ale się nie zdziwił. Bardziej zdenerwował. To było dobre określenie.
- Długa historia. Po prostu jedźmy najszybciej jak się da.
- Po pierwsze, masz to - zdjął swoją bluzę i wetknął mi ją do rąk, a ja założyłam ją, co chociaż trochę zakryło moje ciało. - Po drugie, czy zrobił Ci to tamten kretyn? - jego głos brzmiał bardzo stanowczo i trochę mnie przerażał. Jakby był na mnie zły, że uciekłam półnago z hotelu, przed Loganem.
- Mogę powiedzieć Ci w samochodzie? - próbowałam jak najszybciej wsiąść do auta i wrócić do domu, ale Justin ani drgnął.
- Co. On. Ci. Zrobił. - przeciskał każde słowo przez zęby, patrząc gdzieś przed siebie. Jego złość w źrenicach, narastała jeszcze bardziej. Wydawało mi się, że zaraz wybuchnie. Doskonale wiedział, co się stało, a i tak pytał mnie o to.
- Justin, proszę Cię - próbowałam zwrócić na siebie jego wzrok, ale dalej patrzył pusto gdzieś na wprost.
- Co. On. Ci. Zrobił.
- Próbował mnie zgwałcić - tylko tyle wystarczyło, by jego oczy zapłonęły. Białka się zaczerwieniły, żrenice powiększyły, nabrały nowego odcieniu czerni. Tylko tęczówki dalej pozostawały niezmienne, niby sztuczne osłony tego, co drzemało w nim. Widziałam jak jego szczęka się zarysowała, a pięści zacisnęły.
- Zabiję go - syknął idąc przed siebie, a ja podbiegłam do niego i łapiąc za ramię, próbowałam zatrzymać. - Zabiję go, zabiję - mówił właściwie do siebie, bo na mnie nie zwracał najmniejszej uwagi.
- Justin, proszę! - naprawdę ostatnie o czym marzyłam to ponowne ujrzenie twarzy tamtego jebanego biznesmena.
- Nikt nie będzie robił nic wbrew twojej woli - krzyknął. Uniósł niewyobrażalnie głos, aż poszczególne dźwięki dalej drżały w moich uszach. Jego oddech przyśpieszył, a on podszedł do stojącego, betonowego słupa i zaczął z całej siły okładać go pięściami. Teraz to już zupełnie nie był ten sam, spokojny chłopak, którym wydawał się na początku. Teraz był przerażającym, nabuzowanym furiatem, który wymierzał kolejne ciosy w słup, coraz mocniejsze.
- Przestań - próbowałam go powstrzymać, ale mój głos zagłuszały jego krzyki, jakby sam siebie próbował przekrzyczeć. Co parę wymierzeń, dokładał również kopnięcia. Jego kostki całkowicie zapełniły się czerwienią. Chłopak jednak zaprzestał po jeszcze kilku uderzeniach i dalej oddychając nierównomiernie szybko spojrzał na mnie.
- Nikt - wycedził. - Nikt.
Bałam się do niego podejść, ale jedyne co przychodziło mi do głowy, by zaprzestać jego furii było wtulenie się w niego.Ściskałam go z całej siły, byle tylko utrzymać go przy sobie, byleby jego zdenerwowanie opadło.
- Czemu robisz mi to wszystko - mruknął beznadziejnie, uspakajając swój oddech.
Starałam się otwierać drzwi najciszej jak umiałam, by tylko nie obudzić Kath, chociaż to, że spała o tej godzinie, graniczyło z cudem. Ze względu jednak na mój ubiór i towarzysza, nie chciałam by mnie zobaczyła. Nie miałam ochoty dyskutować z tą małą suką. Szłam na palcach, omijając jej pokój, a gdy tylko weszłam z Justinem do siebie, przekręciłam zamek w drzwiach. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej jakieś spodenki, prawdopodobnie Rough i dużą bluzkę, po czym oddałam brunetowi jego bluzę, która swoją drogą niesamowicie pachniała i była bardzo przyjemna w noszeniu.
- Jesteś zmęczona? - spytał gdy wdrapałam się na łóżko. Kiwnęłam głową i schowałam twarz w poduszkę. Justin położył się tuż obok mnie, czułam jego wzrok na sobie. Podniosłam głowę i przekręciłam się na bok, w taki sposób, że teraz oboje leżeliśmy wpatrując się w siebie. Jego wyraz twarzy znowu był spokojny, tak jak na początku 'naszej znajomości'. Usta układały się delikatnie w lekko rozchylony dzióbek, oczy, delikatnie zmrużone studiowały moje tęczówki milimetr po milimetrze. A jedynymi dźwiękami w pokoju, były nasze oddechy, nieco niepewne, nierównomierne.
- Czemu się tak o mnie martwisz? - spytałam patrząc jak odgarnia kosmyki włosów z mojej twarzy.
- Implus - szepnął wpatrując się we mnie, a ja cicho mruknęłam.
- Wydaje mi się, że przejmujesz się wszystkim za bardzo - chwyciłam jego dłoń i zaczęłam dokładnie oglądać. Była cała napuchnięta, pokryta siniakami i rankami. Strasznie bolało mnie to, że odnosi przeze mnie takie obrażenia. Zaczęłam obdarowywać jego kostki delikatnymi muśnięciami, jakby to miało umorzyć jego ból. Łza zaczęła spływać po moim policzku, ale szybko starłam ją o poduszkę. Byłam już zmęczona, cały czas trzymając jego rękę przymknęłam powieki.
- Dobranoc - szepnął Justin.
- Zostaniesz na noc?
- Chyba nie wydaje Ci się, że zostawię Cię samą - mruknął zaciskając palce w mojej dłoni. Kiwnęłam głową i podciągnęłam się do niego, jakbym przez to miała poczuć się bezpieczniej. Moja twarz znajdowała się teraz przy szyi Justina, a jego usta stykały się z moim czołem. Nadal trzymając jego dłoń, drugą ręką ścisnęłam jego bluzkę. I mimo, że nadal byłam zdania, że Justin jest niebezpieczny i dziwny, czułam się tutaj, przy nim, najbezpieczniej.
- Jesteś zmęczona, czy smutna? - szepnął brunet, a jego oddech muskał moją skórę.
- I to i to.
- Ja też - westchnął głaszcząc moją głowę. - Ale dopóki mam o kogo się martwić jest dobrze.
Króciutki ale nie mam za dużo czasu, bo kompa aktualnie nie mam. ENJOY.
Kocham to, jak piszesz, kocham ten rozdział, kocham ten blog. Koniec wypowiedzi.
OdpowiedzUsuńJak ja kocham to opowiadanie! Jest inne od wszystkich i to mi się stanowczo w nim najbardziej podoba. Justin jest tutaj inny, strasznie się martwi Nicky, a ja cały czas zastanawiam się czemu. No i zastanawiają mnie jego wypowiedzi. Taka tam rozkmina. :D
OdpowiedzUsuńOficjalnie Ci mówię, że chcę Twoją książkę. Możesz być pewna, że będę pierwszą osobą, która ją zakupi.
Pozdrawiam i życzę weny.
Oraz zapraszam do mnie, pojawił się już pierwszy rozdział:
wanna-be-close.blogspot.com
Prosiłaś o moje gg, więc tu ci je podam, gdyż tamten blog został zablokowany itp.
OdpowiedzUsuńMój numer gg- 4504267