piątek, 21 czerwca 2013

Level 12

(3) indie | Tumblr

Leniwie wyciągnęłam nogi czując się niezwykle wypoczęta głębokim snem, którego brakowało mi od dawna. Opierałam się głową o klatkę piersiową Justina, a jedna z moich rąk nadal był spleciona jego. Natychmiast poczułam, że oblewam się rumieńcem i delikatnie podniosłam się na łokciu. Justin pod czas snu wyglądał jak prawdziwy anioł. Jego długie rzęsy rozłożone na wierzchu policzków sprawiały, że nie mogłam oderwać od nich oczu. Podbródek miał lekko wyciągnięty ku sufitowi, a usta delikatnie rozchylone, tworzące maleńkie 'o'. Jego klatka piersiowa delikatnie unosiła się i opadała. 
Veronica, przestań tak na niego patrzeć! Skarciłam się w myślach, sama się sobie dziwiąc, w jaki sposób obserwuję chłopaka. Próbując go nie obudzić, wyślizgnęłam dłoń z jego uścisku i ostrożnie wstałam z łóżka, po czym skierowałam się do łazienki. Musiałam wziąć chłodny prysznic, by się trochę rozbudzić, bo oczy nadal mi się samoistnie zamykały. Całą łazienkę wypełnił zapach truskawkowego żelu do kąpieli, którym masowałam swoje ciało. Gdy moje stopy zetknęły się z chłodnymi kafelkami, ocknęłam się, że nie zabrałam świeżych ubrań do łazienki. No tak, zapomniałam, że jestem ciotą.
Owinęłam się białym ręcznikiem i wypełzłam z łazienki, idąc w stronę szafy. Mój wzrok jednak w pierwszej kolejności, napotkał oczy Justina, który zdążył się już obudzić. Poczułam, że pąsowieję, więc prędko się odwróciłam i odsunęłam szufladę, by wyjąć z niej czystą bieliznę.
- To zabawne, jak bardzo Cię rozpraszam - mruknął Justin. W jego głosie można było rozpoznać zadowolenie i rozbawienie. Tylko przełknęłam ślinę i podeszłam do szafki z ubraniami, z której miałam zamiar wyjąć cokolwiek, byle nie łatwo rozrywalną sukienkę od Lorda. - To już drugi raz, gdy spaliśmy w jednym łóżku - odezwał się brunet, próbując wyprowadzić mnie z równowagi. 
- Kolejnego razu nie będzie.
- Zobaczymy.
- Coś sugerujesz?
- Nie, nic - wzruszył ramionami, a ja ponownie weszłam do łazienki kiwając głową z dezaprobatą. Jest stanowczo zbyt pewny siebie. W każdej dziedzinie. Założyłam czystą bieliznę, krótkie spodenki i luźny t-shirt, należący to Todlera. Chyba mam za dużo jego rzeczy, ale co poradzić, że uwielbiam męskie ubrania? Właśnie taka jest Nicky, a nie jakaś seksowna laleczka wykreowana przez ojca Justina. 
- Kapie Ci z włosów - stwierdził Justin, podchodząc do mnie, gdy tylko opuściłam łazienkę. 
- Mniejsza, idę zrobić śniadanie - westchnęłam wymijając go i zeszłam do kuchni. Sama się sobie dziwię, że jeszcze nie poprosiłam go, o opuszczenie domu. Ale właściwie... nic by się chyba nie stało, gdybyśmy spędzili dzień razem? Muszę go poznać i stwierdzić czy moja ostrożność wobec niego jest słuszna. Nie wiem co się dzieję. Ja chcę dzielić z nim czas. Z NIM.
Zajrzałam do zamrażalki i wyjęłam z niej chleb tostowy po czym włożyłam kromki do tostera. W tym czasie Justin zdążył zmaterializować się tuż obok mnie. Zaczął przyglądać mi się przez ramię temu co robię, a wyjmowałam właśnie talerze. Nie mogłam się nawet ruszyć, bo jego ręce opierały się o blat po obu stronach mnie. Starałam się zachować normalnie, ale taka bliskość mnie rozpraszała.
Ale spanie z rękę w jednym łóżku Cię nie rozpraszało - zadrwił za mnie głos w mojej podświadomości - pod wpływem emocji tamtych wydarzeń i tylko z takiego powodu - próbowałam usprawiedliwić się przed samą sobą.
- Jest miejsce w którym nie czujesz się jak u siebie w domu? - spytałam z nutką ironii i wyjęłam chrupiące już kromki chleba, by nasmarować go dżemem i masłem orzechowym. Przy okazji - świetna mieszanka!
- Wszędzie czuję się pewnie.
- No tak, przecież to oczywiste.
- Ty natomiast jesteś spięta, chociaż udajesz, że tak nie jest. Na przykład teraz - mruknął przenosząc swoje dłonie no moja biodra i obrócił mnie do siebie przodem. Wciągnęłam dyskretnie powietrze i zaczęłam wpatrywać się w jego tęczówki. Znowu takie.. puste. Sztuczne. Miał soczewki. Jezu, on nosi kolorowe soczewki!
- Czemu nosisz soczewki? - zmarszczyłam czoło. Uhuhu, Veronica, gdzie ta twoja niepewność w stosunku do Justina?
- Bo lubię - to pytanie widocznie go zdenerwowało, bo puścił ręce z moich bioder, a jego żuchwa wyraźnie się zarysowała. - Wystygną Ci grzanki - ominął mnie wzrokiem, bym nie złapała z nim kontaktu wzrokowego.
- Dobra, dobra.
Justin tylko westchnął i wstawił kromkę chleba do tostera.
Siedząc przy blacie, tuż obok bruneta znowu zaczęłam czuć napięcie narastające między nami. Aha, czyli znowu wracamy do punkty wyjścia. Ok.
- Nigdy nie jadłem z nikim śniadań, to dziwne - odezwał się Justin, przykładając sobie tost posmarowany masłem do ust.
- A rodzina? - ściągnęłam brwi i zahaczyłam wzrok w koszyk stojący na blacie. Wolałam nie łapać z nim kontaktu, trochę się bałam tych jego oczu bez emocji, sztucznych tęczówek, stoickiego spokoju namalowanego na twarzy, który znowu powrócił.
- Nie pamiętam by było coś takiego, ojciec jada tylko z czarną lożą, albo sam. Nigdy z nim nie jadłem nawet obiadu, albo kolacji. Nie mamy ze sobą takich relacji - mówił to jakby wcale go to nie obchodziło, jakby było to coś zwyczajnego. Okej, ja z moim ojcem też nie jadam, bo cały czas przesiaduje w gabinecie, ale mam przynajmniej siostrę, a Justin? Raz był w towarzystwie ojca, a potem już sam. I do tego jeszcze jakaś czarna loża, stanowczo jest tutaj za dużo... dziwacznych nazw.
- Dobra, zmieńmy temat. Zabiorę Cię dzisiaj w pewne miejsce, ale dopiero wieczorem, więc jeśli chcesz się spotkać z przyjaciółmi to nie ma sprawy.
Zabrzmiało to trochę, jakby dawał mi pozwolenie, ale starałam się nie dopuszczać do siebie myśli, że mógłby próbować mnie kontrolować. Wystarczy, że jego ojciec ma taką manię. A może to u nich rodzinne?
- A ty co będziesz w tym czasie robił?
- Uhh.. - mruknął. - Myślałem, że jednak powiesz, że zostaniesz ze mną.
- Nie rozumiem Cię - wstałam od blatu. Wow, znowu mogę normalnie mówić i oddychać przebywając obok niego. Co to za wahania napięcia? Cholera, to już mnie męczy.
- A czego nie rozumiesz?
- Twojego zachowania. Twojego stoickiego spokoju, który potrafisz zamieniać w furię. Tego nie rozumiem. - O matko, ja to powiedziałam na głos. Moje policzki oblały się purpurą, a ja znowu straciłam pewność siebie i cofnęłam się o krok.
- Bo niektóre sytuacje potęgują w nas zebrane uczucia. Nie jestem osobą, która potrafi pokazywać swoje emocje. Wolę jak siedzą we mnie, tak się lepiej czuję. Powinnaś się cieszyć, że w ogóle z tobą rozmawiam, bo moje pogadanki ograniczają się do kilku słów - powiedział sucho i wyszedł z kuchni. Rzeczywiście, na początku wymawiał tylko mistyczne słowa. Teraz nie dość, że ze mną rozmawia, to jeszcze się uśmiecha i denerwuje. Te drugie nieco częściej. Złapałam się za ramiona i wciągnęłam powietrze. Kurde, zaczynam się gubić. Już nic nie wiem. Justin to element, który nie ma własnej układanki. Nie mam pojęcia czego chce ode mnie, jakie są jego myśli. Jednego dnia jest małomówny, drugiego ratuje mnie od gwałtu, innym razem ma atak furii, potem zachowuje się, jakbyśmy znali się od kilku lat. Przeczesałam palcami jeszcze wilgotne włosy i poszłam do pokoju Kath, by zobaczyć czy już śpi.
Oczywiście, że nie spała. Postanowiła zakumplować się z chłopakiem, który ma zaburzenia emocjonalne. Super.
- Jejku, Nicky, nie mogę uwierzyć, że masz tak seksownego chłopaka - odezwała się brunetka, od razu jak weszłam do pokoju. - Jay, nie wiem na co ty poleciałeś - spojrzała na niego i zmarszczyła czoło. Och, ty mała suko.
- To nie jest mój chłopak - posłałam jej złowieszcze spojrzenie. Czasami dziwię się, jak to coś może być człowiekiem.
- To czemu z nim spałaś? Myślisz, że nie zaglądałam do pokoju? Kleiłaś się do niego, aż myślałam, że zgwałcisz go przez sen.
- Justin, chodź już do mojego pokoju. Musimy pogadać.

Zbliżała się godzina osiemnasta, a ja siedziałam w pokoju i czekałam, aż podjedzie Justin. Zaraz po tym jak wyprowadziłam go od Katherine, dostał telefon od ojca i musiał pojechać coś załatwić, a ja w tym czasie spotkałam się z Claire i Todlerem, którzy uznali, że ostatnio coś się ze mną dzieje. Wolałam im jednak nie mówić o tym, że wplątałam się w jakąś chorą grę z gościem, który każe nazywać siebie Lordem, a jego syn zaczyna oddziaływać na mnie w niepokojący sposób. Już nawet nie wiem, czy nie chcę go znać, czy go lubię. Pogubiłam się w tym wszystkim i nawet nie zamierzam się odnajdywać. Muszę po prostu postarać się ustalić jakąś granicę. Nie mogę tracić oddechu na jego widok, nie mogę pozwalać mu się dotykać, nie mogę pożerać go wzrokiem. Zresztą nie wiem po co w ogóle mam się z nim spotkać.
Ubrana w skórzane, czarne spodnie i koszulę jeansową bez rękawów wyglądałam przez okno by wypatrzeć jego samochód. Justin podjechał jednak pod mój dom na motorze, co nie za bardzo mnie ucieszyło, bo motory zawsze wzbudzały we mnie strach. Po prostu naoglądałam się dużo takich wypadków. Przejechałam jeszcze raz palcami po włosach i zbiegłam na dół karząc Kath przekręcić zamek, co graniczyło z cudem, bo znając życie mnie nie słyszała.
- Wsiadaj - skinął Justin, a ja najwolniej jak się da usiadłam za nim. - Złap się mnie.
Veronica, pamiętaj o swoich przyrzeczeniach. Nie będziesz go dotykała!
Chwyciłam za tylną część siedzenia i dałam mu znak, że może jechać, po czym zacisnęłam powieki. Nie wiem jakim cudem w ogóle zdołałam tutaj wsiąść.
Zaciskając palce na pręcie starałam się nie zemdleć i nie spaść, ale jedyne co miałam przed oczami to wypadek.
- Wiesz, że już od dwóch minut stoimy w miejscu?
- Dojechaliśmy? O boże - odetchnęłam z ulgą i błyskawicznie znalazłam się na ziemi. Miałam ochotę ją pocałować, ale to by było dziwne.
- Uznałem, że nie wytrzymasz jazdy na motorze, a zostało nam trochę drogi, więc przesiadamy się do samochodu - wyjął kluczyki z kieszeni, a po chwili auto stojące parę metrów obok zaczęło dawać znak  za pomocą świateł. Posłusznie przeszłam do czarnego samochodu i usiadłam na miejscu pasażera. Samochody na szczęście mnie nie przerażają. Justin dołączył do mnie chwilę później.
Jechaliśmy w kompletnej ciszy, bez żadnej muzyki. Tak jak było to w przypadku, gdy jechałam do niego do domu. Może nie lubi muzyki? Nie wiem.
- Hej Jay! Parę miesięcy temu spotykaliśmy się w weekendy, pamiętasz? Może powinniśmy do tego wrócić? Oddzwoń, Misty - odezwał się kobiecy głos, gdy Justin odebrał wiadomość z poczty głosowej przez głośniki w aucie. Zmarszczyłam czoło.
- Nie oddzwonisz?
- Nie. Gdybym miał oddzwaniać do wszystkich dziewczyn pokroju Misty, nie miałbym jak oddychać.
- To niemiłe jak traktujesz dziewczyny - nabrałam pewności siebie. Nienawidzę jak chłopacy traktują nas jako obiekt seksualny. Przelecieć i zapomnieć. - Z wszystkimi robisz to samo? Sypiasz z nimi i się nie odzywasz?
- Tak.
Chciałam coś powiedzieć, ale zabrakło mi języka w gębie. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- A co do mnie też masz taki plan?
- Nie, ty jesteś.. - westchnął. - Moją Nicky.
Kolejny telefon.
- Jay, co ty do cholery robisz? Nie było Cię w podziemiach przez tydzień. Zdajesz sobie sprawę, że spadasz w rankingu? - odezwał się suchy, męski głos.
- Taa.
- Jak dzisiaj Cię nie będzie, to twoje miejsce przejmuje Bryce.
- Będę - odpowiedział szorstko Justin. Znowu ma ten swój bezemocjonalny stan, w którym jest nieczuły i nic go nie obchodzi.
- Mam nadzieję.
I jeszcze jeden telefon.
- Kto ma psychopatycznego przyjaciela, który jest skurwysynem? - entuzjastyczny, znajomy mi głos zaczął rozbrzmiewać w głosnikach.
- Danny, gadaj do rzeczy.
- Och, a ty znowu swoje.. - mruknął niezadowolony chłopak. - Obstawiać na Ciebie?
- Tak, zaraz będę.
- Ale gdzie? - przerywam im tą dziwną konwersację. Justin patrzy na mnie z szelmowskim uśmiechem.
- Jak to gdzie? Zabieram Cię do podziemi.



Na początku jarałam się tym rozdziałem, potem uznałam, że się troszkę zjebał, ale to już mniejsza. Ważne, że zawarłam w nim to co chciałam. ENJOY.

2 komentarze :

  1. W 2 dni przeczytałam cały twój blog. Jezuuu wydaj książkę, PROSZĘ CIĘ. Piszesz tak ciekawie i tym w jaki sposób piszesz zachęcasz do czytania ! Jak ty do cholery to robisz ?! Kiedy następny rozdział ??
    _________________________
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ! Dajesz dalej *_*

    OdpowiedzUsuń