czwartek, 9 maja 2013

Level 1



Piątek. Ostatni dzień pierwszego tygodnia szkoły. Wyczekany dzień tygodnia przez wszystkich nastolatków, którzy planują już dzikie melanże w towarzystwie wódki i skrętów. Inni natomiast wolą się zaszyć we własnym pokoju i czytać książki, jak na przykład ja. Nie, nie byłam żadnym kujonem, czy innym społecznym wyrzutkiem. Też umiałam się bawić, tylko inaczej. Dobra, może i rzeczywiście odstawałam wtedy od moich rówieśników, ale nie pamiętam, bym kiedykolwiek czuła się z tego powodu gorzej.
Czytając 'Blond Gejsza' kompletnie straciłam poczucie czasu i równo o dwudziestej pierwszej przełożyłam ostatnią stronę, po czym odłożyłam książkę na obklejoną nalepkami Spongeboba szafeczkę. Mój pokój nie wskazywał na mój wiek głównie ze względu na urocze dodatki bajek Nikelodeon, co tylko utwierdza was w fakcie, że moje postrzeganie świata różni się od reszty nastolatków.
Odetchnęłam z ulgą. Wreszcie skończyłam najbardziej zboczoną książkę w moim życiu. Rzeczywiście, opowieść o masturbacji grzybami i głaskaniu penisa podczas sikania zrobiło na mnie wrażenie. Nie przeczytam chyba niczego w ciągu najbliższego miesiąca. Moje zejście z łóżka zakończyło się łupnięciem na podłogę i obtarciem kolan, tak jak zawsze. Powinnam jednak częściej ćwiczyć, bo moje ruchy są tak skoordynowane jak u osiemdziesięcioletnich emerytów. Dopiero teraz przypomniało mi się, że już godzinę temu miałam podawać kolację. Od kiedy moja mama wyprowadziła się do swojej dziewczyny, ojciec kompletnie się załamał, schudł chyba za dwadzieścia kilo, a praca pochłonęła go totalnie. Tak więc ja, Veronica Belluci, osiemnastolatka z nowego Yorku (no dobra, mieszkam w Secaucus pod Nowym Yorkiem) muszę dbać o dom, siostrę, tatę i jeszcze chodzić do szkoły. Superman może się przy mnie schować, prawda? W kuchni zamieniłam się w Gordona Ramsay'a i stworzyłam ósmy cud świata, czyli nieco przypalone naleśniki. Skończyłam je dekorować bitą śmietaną i musem owocowym, a następnie ułożone na talerzach zaniosłam do gabinetu taty. Jestem z siebie naprawdę dumna!
            - Przepraszam, zaczytałam się - odezwałam się wchodząc do pomieszczenia w którym przebywał tato i postawiłam posiłek obok sterty papierów. Tata nawet mi nie odpowiedział, tylko kiwnął, co chyba miało znaczyć 'dzięki'. Westchnęłam kręcąc głową i wyszłam z jego jaskini, by zanieść kolację mojej siostrze. Nie narzekam na złe kontakty z nią, ale nigdy specjalnie nie umiałyśmy się dogadać. Być może to przez różnicę wiekową, albo dużą odmienność charakterów. 
            - Wiesz, mogłabyś tu ogarnąć trochę - stwierdziłam patrząc na porozrzucane ubrania, papierki po batonach, a nawet kawałek banana. W sumie ja też nie mam za czysto w pokoju, ale się staram, naprawdę! Podniosłam wzrok na łóżko i biurko, ale jej nie było. Położyłam talerz obok jej laptopa i sprawdziłam w szafie, może akurat chciała poudawać, że windą jedzie. W łazience też jej nie znalazłam, tak samo w salonie i moim pokoju. Zaczęło zastanawiać mnie, gdzie mogła wyparować. Przeszukałam cały pokój i nic. Zdałam sobie sprawę, że uciekła. Jej telefon spoczywał na łóżku, więc nawet nie miałam jak do niej zadzwonić. Pozostało mi więc:
            a) położyć się spać
            b) mieć nadzieję, że skurczyła się do milimetrowych rozmiarów i zgniotłam ją właśnie moją stopą
            albo c) przejrzeć jej facebooka i znaleźć jakąkowiek wskazówkę, po czym znaleźć ją i zabić;
Wybrałam oczywiście ostatnią opcję i z szybkością geparda usiadłam przed srebrnym urządzeniem stojącym na jej biurku. Hasło o treści: Kath123 zgadłam już miesiąc temu, gdy mi się nudziło. Wiem, że to niegrzeczne, najwyżej trafię do piekła. Jestem w końcu nastolatką, muszę robić coś szalonego. Zaczęłam przeglądać jej wiadomości, pomijając fakt, że używa więcej przekleństwa niż kropek i przecinków, albo pisze z kimś o imieniu hgjdksf. Bingo! Znalazłam to co trzeba i uśmiechnęłam się zwycięsko - Hades. Z tego co się orientuję, w Nowym Yorku jest taki klub. Nie mam pojęcia czy kierowała nią odwaga, czy głupota, ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Powróciłam do pokoju i otworzyłam obdrapaną szafę, by wyjąć coś nadającego się na imprezę. Nie minęły nawet dwie minuty, a miałam już potrzebny komplet. Wciągnęłam na siebie białe jeansy i jakąś bluzkę z cekinami. Sama się dziwiłam, że mam coś takiego. Związałam włosy w kitkę, a na nogi założyłam jasne półbuciki, po czym zakradając się do kuchni, wzięłam kluczyk od samochodu. Modląc się by tata mnie nie usłyszał przeszłam do garażu. Wydaje mi się, że jestem dobrym kierowcą. Usiadłam za kółkiem czarnego Chevroleta Impala i uśmiechając się do bujającego się breloczka Obamy wyjechałam najciszej jak się da. Zaraz po wjechaniu na ulicę włączyłam radio, gdzie jakiś mężczyzna opowiadał o sposobach na odprężenie. Ja właśnie się odprężam, jadąc po siostrę do jakiegoś klubu w Nowym Yorku. Gdyby była mama, wszystko byłoby inne. Moment, w którym moja siostra dowiedziała się o orientacji seksualnej naszej mamy był naprawdę trudny. Przez tydzień nie wychodziła z pokoju, nie jadła, miała do dyspozycji gazowaną wodę. Zawinięta w embrion gniła tak równe siedem dni. Trudno było jej zrozumieć, czemu moja mama nagle okazała się kimś innym. Zawsze sądziła, że kocha tatę najbardziej na świecie, a ona wybrała dziewczynę z klubu. Zabolało ją, że rodzicielka zdradzała naszego ojca przez okres trzech lat i udawała szczęśliwą rodzinę. Ja przeżyłam to mniej emocjonalnie, nigdy nie byłam tak zżyta z matką.
           - Zabiję Cię zaraz jak Cię znajdę, smarkulo - syknęłam parkując przed pięknym klubem. Trzasnęłam drzwiami i rozejrzałam się po okolicy - paskudnie. Wszędzie tylko pijani, albo jeszcze nie pijani ludzie, młodziaki próbujące się wbić i biedni ochroniarze, którzy muszą słuchać jak zapłakane blondyny narzekają na to, że każdy je wykorzystuje. To nie mój świat. Stojąc w kolejce trapiła mnie jedna rzecz, a mianowicie: jakim cudem weszła tu moja siostra? To jednak do niej podobne, bo ona zawsze musi się wpychać tam, gdzie niewolno.
Zapach potu i alkoholu drażnił mój nos, aż musiałam wstrzymać oddech. Czułam jak jakieś ciała ocierają się o mnie, muzyka huczała mi w uszach. Nie byłam przyzwyczajona do takich imprez. Czułam się dość niekomfortowo. Podeszłam do barmana, który mimo że wyglądał bardzo męsko, miał wytuszowane rzęsy i dość grube kreski.
            - Była tu może dziewczyna, piętnaście lat, ciemne włosy i niebieskie oczy? – spytałam wręcz kładąc się na chłodny blat.
            - Pasujących do twojego opisu to widziałem tutaj mnóstwo dziewczyn – odpowiedział mi chłopak, a ja spaliłam buraka. Rzeczywiście, nie postarałam się ze szczegółami. Wyjęłam szybko portfel i zajrzałam do kieszonki, w której trzymałam zdjęcia rodziny. Pokazałam małą fotografię brunetowi, a ten zaczął przyglądać się jej badawczo. – Chyba była, ale nie jestem pewien. Za dużo tu ludzi – wzruszył ramionami, a ja odeszłam wzdychając ciężko. Zaczęłam rozglądać się po całym pomieszczeniu, drugim pomieszczeniu, korytarzu i łazienkach. Nigdzie jej nie widziałam. Zapewne pomyliło mi się coś i Hades to ksywka jej przyjaciółki, a ona umówiła się na Sleeping Party. Zdecydowałam się jeszcze przelecieć korytarz i zajrzeć do piwnicy, gdzie wejść mogą tylko VIPy. Nie wiem jeszcze jak tam wejdę, ale zaraz coś wymyślę, bo podobno jestem kreatywna. Modliłam się by moje zdolności aktorskie okazały się być prawdziwe, podeszłam bliżej ochroniarza i się przewróciłam. Na serio mnie zabolało. Złapałam się za kostkę, zaczęłam płakać i jęczeć. Musiało to wyglądać dość realnie, bo mężczyzna momentalnie klęknął przede mną z wystraszoną miną.
            - O matko, boli Cię? Skręciłaś kostkę? – w odpowiedzi tylko zaczęłam krzyczeć jeszcze mocniej, jakby mnie bili. Ochroniarz wstał i oznajmił mi, bym się nie ruszała, a on zaraz kogoś przyprowadzi. Gdy tylko zniknął za ścianą wstałam na równe nogi i ruszyłam schodami w dół. Wszędzie było ciemno, co jakiś czas tylko jakaś słaba fioletowa lampka. Chciałam wejść do pomieszczenia, ale zatrzymałam się pod wpływem rozmów.
            - Danny, odebrałeś już dla mnie paczkę? – usłyszałam gruby, męski głos.
            - Tak, w zbrojowni też byłem, ale dali mi tylko czterdziestkę piątkę.
            - Z czterdziestki piątki to ja mogę Cię zaraz zabić – momentalnie cofnęłam się do tyłu, ale na moje nieszczęście telefon zaczął mi dzwonić, a na wyświetlaczu ujrzałam 'Rough'. Chcąc kliknąć czerwoną słuchawkę telefon wypadł mi z kieszeni i rozłupał się na trzy części. Kucnęłam szybko i zebrałam wszystko, ale gdy podniosłam głowę, dwójka mężczyzn stała nade mną. Ścisnęli mnie za ramiona i wprowadzili do pomieszczenia.
- Ale ja nic nie słyszałam, naprawdę. Nawet nie wiem o co chodzi, Ałłł! – zajęczałam, gdy jeden z mężczyzn ścisnął mnie za mocno. W pokoju panował półmrok, ktoś siedział na skórzanym fotelu tyłem do mnie, a obok niego stało czterech mężczyzn. Pod ścianą było jeszcze dwóch, no i Ci, którzy mnie trzymali. Upadłam na chłodną podłogę, czując jak dokładają mi broń do głowy.Klęczałam dokładnie w środku świecącego trójkąta, z narysowanym okiem w środku. Wydawało mi się, jakby te oko na mnie patrzyło. Nie mogłam przełknąć śliny, gardło mnie parzyło, nie mogłam nawet mrugnąć, choć piekły mnie oczy, a gorąco i zimno buchało we mnie na zmianę.
- Podsłuchiwała nas – czarnoskóry mięśniak po mojej prawej odezwał się prawdopodobnie do ich szefa siedzącego na fotelu. Nie potrafiłam zobaczyć jego twarzy, dostrzegałam jedynie masywną rękę, która trzymała cygaro.
- Zabić ją, wywieźć do magazynowni i spalić. Pomyślcie trochę – mężczyzna wydał rozkaz, a ja miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.
- Nie, tato, poczekaj – przerwał nastoletni, męski głos. – Spójrz na nią, ma dobrą twarz i ciało, mogłaby nam się przydać – dokańczył swoją wypowiedź, a ja uniosłam wzrok na chłopaka. Wyróżniał się od reszty, nie był ubrany tak samo, miał natomiast czarne rurki, brązową koszulkę i czapkę skarpetkę (kto nosi czapkę w lato?). Nie widziałam zbyt dobrze jego twarzy, ale mogę przysiąść, że był przepiękny. Miał wyrysowane, malinowe usta i zgrabny nosek. Fotel obracił się w moją stronę, ale miejsce było tak ciemne, że nie mogłam nic zobaczyć. W następnej sekundzie młody chłopak dostał w twarz, a mężczyzna się podeśmiał.
- Miałeś się tak do mnie nie zwracać Justin. Ile razy mam Ci to kurwa przypominać? – ton głosu mężczyzny był spokojny, wydaje mi się, że zaczął patrzeć na mnie. – Ale masz rację, przyda nam się.
Dostałam czymś w tył głowy, teraz naprawdę nie widziałam już nic, nic też je słyszałam. Kompletna pustka.

- Jaki walnięty sen, a myślałam, że tamten o gumisiach i ketchupie był chory – wymamrotałam przecierając oczy. Obudziłam się jednak na tylnym siedzeniu w samochodzie zaparkowanym w garażu. Miałam na sobie wczorajsze ciuchy. Wręcz wyczołgałam się z auta i poszłam do pokoju Katherine. Jeśli jej nie ma, to chyba się powieszę.
- Dzięki Bogu – westchnęłam widząc jak dziewczyna śpi. Przytuliłam ją najmocniej jak mogłam, aż ta zaczęła coś jęczeć.
- Spierdalaj, chcę spać…
Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i ucałowałam ją w czoło, a potem wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam czystą bieliznę i ubrania, poszłam do łazienki wziąć prysznic i się przebrać. Być może wczoraj trochę za mocno wypiłam i miałam halucynacje? Prawdopodobnie. Wycierając ręcznikiem włosy powróciłam do pokoju. Zauważyłam kartkę na łóżku, której wcześniej nie było. Czy Katherine naprawdę się nudziło? Spojrzałam jeszcze raz na kartkę i wzięłam ją do ręki. Zauważyłam na niej znak trójkąta z okiem w środku, dokładnie taki sam, który świecił się na podłodze w klubie. Sam znak jednak nie przeraził mnie tak jak trzy słowa znajdujące się w środku: 

WE SEE YOU


Tak więc mamy Rozdział 1! Nigdy nie umiałam pisać prologów, więc od razu przechodzę do rozdziałów, bez żadnego owijania. No wiecie o co mi chodzi. Pomysł na bloga narodził się, gdy podczas zakupów natknęłam się na bluzkę z wizerunkiem Illuminati. Pomyślałam - kurcze, to może być całkiem fajne! No i tak o to mamy tego bloga! :) Rozdziały będą pojawiać się w miarę systematycznie, ale jestem tylko człowiekiem i też mam swoje sprawy prywatne! ENJOY.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz